W życiu każdego mężczyzny przychodzi czas... nie, źle. W życiu każdego abonenta przychodzi czas, gdy musi stanąć przed jakże trudnym wyborem oferty jednego z operatorów. Osobiście mam podpisany cyrograf z Orange, który nie do końca mnie satysfakcjonuje. Ostatnio pojawiła się możliwość zmiany taryfy, która prawie mi odpowiada... Prawie, bo jest jedno ale.

O ile w nowej taryfie będę miał mnóstwo minut oraz wysoki limit transferu do wykorzystania, to już liczba SMS'ów jest, delikatnie mówiąc, mizerna. Stwierdziłem jednak, że dużo bardziej potrzebny jest mi dostęp do internetu przez telefon, więc zgodziłem się na 300 SMS miesięcznie plus 20 gr za każdą wiadomość wysłaną poza abonamentem. Zmiana operatora nie wchodzi niestety w ogóle w grę (większość osób do których dzwonię, jest w Orange). Stwierdziłem, że nie zamierzam przestawiać się na pisanie bez polskich znaków, więc zdecydowałem się na znalezienie aplikacji, która za mnie będzie usuwała je z wiadomości. Z pomocą przyszła mi aplikacja TailCutter.

TailCutter to proste narzędzie, pozwalające na szybkie wycinanie polskich znaków z wiadomości. Wystarczy wpisać w niej tekst (lub wkleić go), nacisnąć "Potnij!", a niechciane ogony znikną, a treść zostanie automatycznie skopiowana do schowka. Później wystarczy wkleić tekst do wiadomości. Czynności wyżej opisane mogą wydawać się mozolne i zupełnie niepotrzebne. Owszem, jeżeli mamy nielimitowane SMS'y lub wysyłamy ich niewiele, TailCutter nie przyda się nam wcale. Sprawa wygląda inaczej w przypadku osób, które często korzystają z tej formy komunikacji lub w swojej ofercie nie mają tanich pakietów SMS. Po wprowadzeniu do wiadomości polskiej litery liczba znaków liczonych jako jeden SMS spada ze 160 do 70. Oznacza to, że wysyłając wiadomość mającą nieco mniej niż 160 znaków, a zawierającą choćby jedną polską literę, zostanę obciążeni kwotą równoważną trzem wiadomościom. Zakładając, że za SMS płacimy 20 gr, wysyłając 100 takich wiadomości zapłacę 60 zł. Po usunięciu z nich znaków specjalnych oszczędzę... 40 zł.

Jak widać, można zmienić swoje przyzwyczajenia i oduczyć się pisania polskich znaków. Można też sięgnąć po aplikację, która zrobi to za nas. Jestem w pełni świadom tego, że nie każdemu odpowiada takie pisanie wiadomości, nie każdy też w ogóle potrzebuje tego typu programu. Mi jednak bardziej uśmiecha się przełączanie pomiędzy aplikacjami i kopiowanie dłuższego tekstu niż uważne śledzenie, czy w treści nie znalazła się czasem polska litera. Oczywiście mogę też wykupić niesamowity pakiet 60 SMS za zniewalające 10 zł. Jest to jednak równie rozsądne co zakup Apple'owskiej ładowarki baterii.