Radio kojarzy się mi głównie z przesłuchanymi, starymi kawałkami, przeplecionymi bezwartościowym popem oraz innymi hitami jednego sezonu. Nie jest to na szczęście regułą, zdarzają się stacje, które nadają wartościową muzykę, choć nie ma ich niestety zbyt wiele. Zazwyczaj słucham jednak RMF, a to ze względu na wiadomości, których skrótowa forma odpowiada mi dużo bardziej, niż wgapianie się w kolejny ekran (nie lubię telewizji, ale to już inna sprawa). Jakiś czas temu właśnie w radiu usłyszałem utwór, który sprawił, że moja teoria o słabej muzyce tam puszczanej legła w gruzach.

"Grzesznicy", bo o nich mowa, to kawałek promujący płytę "Kalejdoskop" Roberta Gawlińskiego. Czy przypadł mi do gustu? To zdecydowanie za mało powiedziane. Początkowo dotarło do mnie całkiem ciekawe brzmienie, naładowane energią, a jednocześnie uspokajające, dające chwilę wytchnienia po kolejnym ciężkim dniu. Kolejne odsłuchanie pozwoliło mi skoncentrować się na słowach. Dawno nie miałem okazji słyszeć tak dobrego tekstu. W prostych wersach zostało zawarte przesłanie mocniejsze niż kopnięcie z półobrotu. Słuchałem więc kolejny raz. I kolejny. Utwór ten dźwięczał mi w głowie przez cały wieczór, powtarzał się jak mantra w drodze na uczelnię, na zakupach, nawet gdy zasypiałem, zastanawiałem się cały czas nad jego znaczeniem, na nowo interpretowałem sobie kolejne jego wersy. To zdecydowanie nie jest muzyka radiowa, to nie ten poziom. Ale o czym właściwie są "Grzesznicy"? Krótko ujmując, jest to podsumowanie tego, czego milczącymi świadkami jesteśmy na co dzień - wojen prowadzonych dla korzyści, a nie pokoju, wyzysku czy zaniedbaniu najważniejszych wartości. Najlepsze jest to, że utwór ten nie jest kierowany do konkretnej grupy odbiorców - tak na prawdę dotyczy nas wszystkich, zmusza do refleksji i pozwala spojrzeć na bieżące wydarzenia z zupełnie innej, nieraz ciemniejszej strony. Jeśli chcemy, by coś się zmieniło, musimy zacząć od nas samych, a nie czekać na to, aż ktoś wysoko postawiony wykona jakiś ruch.

"Kalejdoskop" zawiera w sumie 12 utworów, w tym dwie cody. Nie jest to może wiele, ale uwierzcie - to ilość, która wystarczy na wiele wieczorów refleksji, własnych interpretacji, a czasem po prostu odpoczynku od nieznośnej, codziennej rutyny. Jest to dla mnie płyta wyjątkowa z dwóch powodów Po pierwsze sprawiła, że niektóre wiadomości ze świata wręcz kłują w oczy. Po drugie natomiast nakłoniła mnie do tego, by po długiej przerwie powrócić do słuchania polskiej muzyki. Serdecznie polecam.