Przeglądając zawartość App Store co chwilę trafiamy na aplikacje mające ułatwiać nam życie. Są tam między innymi setki budzików, notatników, organizerów, liczników kalorii czy innych programów, które dzięki swej prostocie i intuicyjności uwalniają nas od konieczności pamiętania o wszystkim, a pracę czynią prostszą i bardziej satysfakcjonującą. Tak przynajmniej twierdzą ich autorzy, muszę jednak powiedzieć, że z niektórymi z nich się zgadzam. Rzeczywiście, gdy jedna aplikacja w telefonie przypomni mi, że dziś są urodziny cioci, a inna znajdzie zaraz potem sklep, by kupić z tej okazji stosowne badyle, jestem bardzo zadowolony z działania mojej komórki. Porozmawiajmy jednak o przypadkach skrajnych.

Telefon służył podobno kiedyś do komunikowania się między sobą. Dziś sytuacja ta odrobinę się zmieniła. Komórka zamówi nam pizzę, znajdzie knajpę, porówna ceny w sklepach i wskaże ten, który zedrze z nas najmniej. Amerykańskim tłuściochom pomoże zliczyć spożywane kalorie i uprzejmie poinformuje ich o tym, że pożerają dziennie tyle, że spokojnie przez tydzień mogłyby pościć. Aplikacja poinformuje nas o wydarzeniach, które w najbliższym czasie będą miały miejsce w okolicy, dostarczy też informacji o tym, że czyjś pies tuż po kąpieli wytarzał się w błocie albo któryś z naszych znajomych dostał właśnie niesamowitej czkawki. W tym czasie komunikator uruchomiony w tle dźwięczał będzie dzwonkiem dwudziestu nowych wiadomości, skrzynka mailowa zapełni się ofertami powiększania ego lub informacjami o kolejnym wygranym BMW. Mobilna lista zakupów zastępuje z kolei kartkę, która tak często zapodziewała się w kieszeniach. Uzbrojeni w telefon nie musimy się jednak obawiać, że coś wyleci nam z głowy bądź choć przez chwilę poczujemy się zagubieni - w końcu cały czas mamy dostęp do setki aplikacji, które ułatwią nam życie.

Niestety, radość z posiadania bogatego w funkcje smartfona może szybko przerodzić się w istną mękę. W jaki sposób? Wystarczy, że nam go zabraknie. Przyzwyczajeni do tego, że to program, a nie my, pamięta o najważniejszych spotkaniach, pomaga nam w zasypianiu i budzi o świcie, znajduje w naszym mieście bary, sklepy i kawiarnie, umożliwia komunikację z innymi, gubimy się. Wpadamy w panikę spowodowaną tym, że nagle urządzenie przestaje myśleć za nas, możemy polegać jedynie na sobie i swoich umiejętnościach, słabej, jak się okazuje, pamięci. Przestaliśmy w końcu przejmować się tym, że co tydzień o 14 mamy wykład u niemiłosiernie nudnego pana, który nie lubi, jak się go olewa - przecież telefon godzinę wcześniej nakazywał grzecznie zacząć przygotowywać się do owego wydarzenia. Zasypianie nie jest już takie łatwe, bo nie umila go nam nasz ulubiony szum wody. Odnajdywanie się we własnym mieście stanowi teraz nie lada wyzwanie - w końcu kto spamięta te wszystkie miejsca, które z łatwością odnajduje wujek Google. No i nie możemy nawet pochwalić się dopiero co zrobioną fotką poprzez wstawienie jej na swój profil portalu społecznościowego - przecież odcięci jesteśmy od kontaktu ze znajomymi. Wychodzi na to, że owszem - telefon jak najbardziej jest smart, jednak zapatrzeni w niego jak w obraz użytkownicy, już nie bardzo.