iPod touch to świetne urządzenie. Stosunkowo tanie i oferujące ogrom możliwości. Od pewnego czasu ten sprzęt Apple jest traktowany nie tylko jako odtwarzacz muzyki i wideo, ale zaczął się rownież liczyć jako przenośna konsola do gier. Dzięki olbrzymiej liczbie tanich pozycji, łatwej metodzie dystrybucji oraz bezproblemowym wprowadzaniu aktualizacji platforma Apple zyskała dużą popularność. iPody lądują coraz częściej pod choinką, dostajemy je od znajomych, rodzice kupują je swoim pociechom na urodziny bądź inne okazje. Nowi użytkownicy chcą oczywiście sprawdzić, na ile stać ich nową zabawkę. W tym celu włączają App Store, następnie ranking najlepszych aplikacji, szczęśliwi szukają przycisku do pobrania wybranej rzeczy i... Tak, spora część zawartości App Store jest płatna. Co wtedy?

Najprościej jest powiązać kartę płatniczą ze swoim kontem lub zaopatrzyć się w Gift Card. Oczywiście są inne, darmowe sposoby, dzięki którym upragnione gry pojawią się na naszym urządzeniu. Nie martwcie się jednak, nie napiszę jakie. Nie promuję piractwa, zresztą nawet nie o to chodzi. W naszym kraju nielegalne pobieranie z internetu gier, programów, systemów operacyjnych czy filmów jest powszechnie akceptowane. Mało kto legalnie zaopatruje się w te rzeczy, bowiem są one łatwo dostępne w pirackich źródłach. Wymówką może być niechęć do chodzenia po sklepach i szukania, brak dostępu do płyt mniej znanych wykonawców czy w końcu długi czas oczekiwania na przesyłkę z wybranym programem i obawy przed tym, czy dotrze ona cała (jestem świadom tego, że firmy kurierskiej naprawdę dobrze funkcjonują i przypadek uszkodzenia zawartości paczki podczas transportu to ewenement, jednak i takie sytuacje mają miejsce). Wytłumaczeń jest oczywiście mnóstwo, jednak obojętne, jakie by one nie były, piractwo zawsze pozostanie zwykłą kradzieżą.

Tym bardziej nie rozumiem ludzi, którzy tracą czas na szukanie gier i aplikacji w internecie. App Store jest tak intuicyjne i wygodne, że kombinowanie z instalowaniem nielegalnych programów wydaje się po prostu głupie. Poza tym ceny - najczęściej kradzione są gry, a te wcale nie są drogie. 1, 5 czy 10 dolarów to naprawdę niewielka kwota, szczególnie w porównaniu cen tytułów wydawanych na inne platformy. Pozornie piracka wersja nie różni się niczym od legalnej, nie można jednak jej aktualizować, o stabilności działania nie wspominając. Poza tym aplikacja może być pobrana bezpośrednio na nasze urządzenie, i to z szybkiego serwera. Bez pośrednictwa komputera możemy wzbogacić iPoda o nową zawartość, wystarczy dostęp do WiFi. Tak samo jest z muzyką. Co prawda jestem zwolennikiem wydań fizycznych albumów, jednak nośniki takie odchodzą powoli w przeszłość. Nic w tym dziwnego, obecnie króluje format MP3, który może być odtwarzany na najróżniejszych urządzeniach. Sami powiedzcie, czy jest coś wygodniejszego od zakupu albumu bezpośrednio na odtwarzaczu? No właśnie...

Piractwo. Nie podoba się mi ta nazwa. To "kradzież" ujęta w taki sposób, że nie brzmi już ona jak czyn zasługujący na potępienie. Niestety, nie każdy jest świadom tego, czym jest iPod touch, iPad, iPhone, konsole do gier czy komputery. To wszystko urządzenia, w które należy inwestować. Pobieranie nielegalnie zawartości multimedialnej z internetu to nie tylko kradzież. To zwykły brak szacunku do twórców, którzy poświęcają wiele czasu, by lepszy lub gorszy produkt finalny w ogóle ujrzał światło dzienne.